domu. Ale jeśli Avalon nie był już jej domem, co wtedy?
domu. Ale jeśli Avalon nie był już jej domem, co wtedy? 20 jest prędko rano, kiedy Morgiana cichutko wymknęła się z czterech ścianach Dziewcząt na dzikie łąki nad Jeziorem. Obeszła Tor oraz wyszła na skraj lasu; przy odrobinie farta znajdzie tu wszystko, czego potrzebuje, bez wchodzenia w mgłę. Wiedziała, czego szukać: pojedynczego korzenia, kory z pewnego krzewu oraz dwóch rodzajów ziół. Wszystko to można było znaleźć w Avalonie. Mogła to po prostu wziąć ze składziku w czterech ścianach Dziewcząt, ale wtedy musiałaby się tłumaczyć, do czego jej to potrzebne, a przed tym się wzdragała. Nie chciała ani żartów, ani współczucia innych kobiet. dobrze, jeśli znajdzie wszystko osobiście. Znała się trochę na sztuce zielarskiej oraz akuszerskiej. Nie musiała się skazywać na niczyją łaskę. Jedno z potrzebnych ziół rosło w ogrodzie Avalonu; zerwała je niepostrzeżenie. Po inne rośliny musiała iść dalej. Zaszła już dość daleko, zanim zauważyła, że jeszcze nie weszła w mgły. Rozglądając się, stwierdziła, że znalazła się w partie Avalonu, której nie zna, a to przecież było czyste szaleństwo. Mieszkała w Avalonie od ponad dziesięciu lat, znała tu każdy kamyk oraz korzeń, każdą ścieżkę oraz prawie każde drzewo. To było niemożliwe, by mogła się zgubić w Avalonie. A jednak tak się stało. Zaszła w gęstą część lasu, gdzie drzewa były starsze oraz większe niż jakiekolwiek, które znała. Były też krzewy, zioła oraz drzewa, jakich przenigdy ówcześnie nie widziała. Czy to możliwe, by w jakiś sposób, osobiście o tym nie wiedząc, przeszła poprzez mgły oraz znalazła się na lądzie otaczającym Jezioro oraz Wyspę? Nie. W myślach odtworzyła każdy swój krok. Nie mijała mgieł. W każdym razie Avalon był niemal wyspą oraz jeśliby nawet przeszła poprzez jego granice, doszłaby jedynie do wód Jeziora. Była też tajemna, prawie sucha grobla przejezdna konno, ale to na pewno nie było nigdzie w pobliżu. Nawet tamtego dnia, kiedy ona oraz Lancelot znaleźli we mgle Gwenifer, byli otoczeni moczarami, a nie lasem. Nie, nie znajdowała się na Wyspie Księży, nie była też na stałym lądzie, chyba że w jakiś magiczny sposób posiadła cudowną umiejętność chodzenia po wodzie Jeziora. Nie była to też żadna część Avalonu. Spojrzała w górę, próbując zdefiniować swoje położenie względem słońca, ale nigdzie nie mogła go dostrzec. Był już teraz jasny dzień, ale światło było jak miękka jasność na niebie, wydawało się płynąć ze wszystkich kierunków naraz. Morgiana poczuła chłód strachu. Nie była w żadnym ze znanych sobie światów. Czy to możliwe, by w czarach Druidów, które usunęły Avalon ze zwykłego świata, znajdowała się dalsza, mało znana kraina, świat położony wokół Avalonu albo za nim? Patrząc na duże pnie drzew, na prastare dęby, leszczyny, wierzby oraz paprocie, wiedziała, że nie znajduje się w żadnym świecie, który kiedykolwiek ówcześnie widziała. Był tam stojący pojedynczo, poskręcany dąb, stary ponad wszelkie wyobrażenie, którego nie mogłaby nie zauważyć oraz nie znać. W rzeczy samej, tak stare oraz szlachetne drzewo byłoby poprzez Druidów zaznaczone jako święte! „Na Boginię! Gdzie ja jestem?” Gdziekolwiek okazuje się, nie może tak po prostu stać. Albo zajdzie ostatecznie w część tego świata, którą rozpozna, znajdzie jakiś szczegół, po którym okaże się mogła powrócić, albo dojdzie do miejsca, gdzie zaczynają się mgły, oraz w ten sposób powróci do swego świata. Powoli brnęła poprzez gęstniejący las. Wydało jej się, że przed nią, w kierunku, w którym idzie, okazuje się polana. Rzeczywiście. Polanę otaczały leszczyny. Instynktownie wiedziała, że żadnego z tych drzew przenigdy nie tknął metal noży, jakimi Druidzi obcinają rozwidlające się