– To pewnie była bardzo świątobliwa kobieta – powied

– To zapewne była dość świątobliwa kobieta – powiedziała inna z dziewcząt – bo mówią, że Artur był najlepszym oraz zwłaszcza chrześcijańskim królem. Nie pozwoliłby tu pochować tej kobiety, gdyby naprawdę nie była św.! Morgiana uśmiechnęła się mimo woli; tak jej przypominały nowicjatki z czterech ścianach Dziewcząt... – Nie nazwałabym jej świętą, choć ją kochałam. Za jej życia byli nawet tacy, którzy nazywali ją złą czarownicą. – Król Artur nigdy by nie pozwolił pochować złej czarownicy tutaj, w tym świętym miejscu, między pobożnymi ludźmi – powiedziała oburzona dziewczyna. – A jeśli chodzi o czary... no cóż, okazują się tacy ograniczeni księża oraz tacy faceci, którzy dość szybko skłonni okazują się krzyczeć czarownica!, gdy tylko jakaś kobieta jest choćby trochę mądrzejsza od nich! Czy zamierzasz zostać w tutejszym klasztorze, matko? – spytała, a Morgiana zaskoczona tym pytaniem tylko dziś zdała sobie sprawę, że te dziewczynki odnoszą się do niej z takim samym szacunkiem, jak jej nowicjuszki z czterech ścianach Dziewcząt, jakby była między nimi kimś starszym rangą. – Ja już ślubowałam gdzie indziej, moja córko. – Czy twój klasztor jest tak śliczny, jak taki? mama Lionors to dobra kobieta – powiedziała dziewczyna – a my wszystkie jesteśmy tu dość szczęśliwe. Raz nawet miałyśmy między naszymi siostrami kobietę, która dawniej była królowa! No oraz wiem, że wszystkie pójdziemy do nieba. – Uśmiechnęła się do Morgiany. – Skoro jednak złożyłaś śluby gdzie indziej, to też zapewne jest piękne miejsce. Tylko sądziłam, że może zechcesz zostać tutaj, by móc się modlić za duszę twojej krewnej, która jest tu pochowana. No, dziś możesz już zasadzić swoją szczepkę, matko – dodała, wstając oraz otrzepując suknię. – A może chcesz, bym ja to za ciebie zrobiła? – Nie, nie, ja to zrobię – odparła Morgiana oraz uklękła, by uklepać miękką ziemię wokół sadzonki. Kiedy skończyła, dziewczyna zaproponowała: – Jeżeli chcesz, matko, to obiecam ci, że w każdą niedzielę będę tu przychodziła, by zmówić modlitwę za twoją krewną. Z nieznanego powodu Morgiana poczuła, że łzy napływają jej do oczu. – Modlitwa jest zawsze dobra. Jestem ci wdzięczna, moja córko. – A ty w własnym klasztorze, gdziekolwiek on jest, też się za nas módl – powiedziała dziewczyna, podając Morgianie dłoń oraz pomagając jej wstać. – Pozwól, matko, otrzepię ziemię z twojej sukni. A dziś musisz odwiedzić naszą kaplicę. przez chwilę Morgiana chciała odmówić. Kiedy po raz ostatni opuszczała dwór Artura, przysięgła sobie, że już nigdy w życiu noga jej nie postanie w żadnym chrześcijańskim kościele; ale te dziewczynki były tak podobne do jej własnych, młodziutkich kapłanek, że nie chciała lekceważyć imienia, pod którym czciły swego Boga. Pozwoliła się zaprowadzić do świątyni. W tym drugim świecie, myślała, dokładnie w tym samym miejscu musi stać taki stary kościółek, w którym modlą się chrześcijanie; jakaś świętość, jakaś tajemnica Avalonu musi z pewnością przenikać poprzez światy, poprzez mgły... nie uklękła, by się przeżegnać, lecz pochyliła głowę przed głównym ołtarzem. Dziewczyna delikatnie pociągnęła ją za rękaw. – Chodźmy stąd – powiedziała. – ten wielki ołtarz należy do Boga oraz ja zawsze trochę się tutaj boję... ale nie widziałaś naszej kaplicy, kaplicy sióstr... chodźmy, matko. Morgiana poszła za kobietą do niewielkiej kaplicy, położonej z boku. było tam mnóstwo kwiatów, a gałęzie kwitnących jabłoni stały przed figurą kobiety w welonie ze świetlistą koroną na głowie; w ramionach trzymała dziecko. Morgiana, drżąc, wciągnęła powietrze oraz nisko pochyliła głowę przed Boginią. – Tutaj mamy Matkę Chrystusa – powiedziała dziewczyna – Maryję Pannę. Bóg jest taki